Hej! Zanim przystąpię do części kulinarnej dzisiejszego wpisu - chciałam Wam bardzo, bardzo mocno podziękować za wsparcie. Za polubienia mojego profilu, za udostępnienia, ale też za zwykłą poczciwą wieść przekazywaną pocztą pantoflową. Jestem niesamowicie wdzięczna za kredyt zaufania! Na Facebooku jest Was już prawie trzy setki, a póki co zdążyłam się podzielić zaledwie jednym przepisem. Dlatego właśnie szybko pędzę do Was z nową recepturą. Czymś, co zauroczy zarówno roślino-, jak i mięsożerców. Bo chyba nie ma nikogo, kto na widok (i zapach!) świeżego pieczywa nie zareagowałby euforią. Jest to prawdopodobnie najprostszy na świecie przepis na chleb. Proporcje i dobór składników różnią się od pierwowzoru nie do poznania. Transformacje rodzaju składników, ich ilości... Z każdym kolejnym razem stawał się coraz lepszy. Od pewnego czasu nie zmieniam w nim jednak już nic. Śmiało mogę powiedzieć - osiągnął pułap perfekcji. Ciężki, wilgotny i lekko słodkawy w smaku. A do tego chrupiąca amarantusowa skórka...
Drodzy Państwo, z największą przyjemnością prezentuję Wam..........
Chleb Wieloziarnisty na drożdżach
Składniki:
- 450 g mąki pszennej razowej (t. 1850)
- pół szklanki mieszanych otrąb
- 3 łyżki siemienia lnianego
- 3 łyżki sezamu
- 4 łyżki ziaren słonecznika
- 4 łyżki pestek dyni
- 25 g świeżych drożdży
- 1/2 łyżki soli
- 2 łyżki melasy trzcinowej
- 1/2 litra ciepłej wody
- tłuszcz do wysmarowania formy
- amarantus, mąka lub otręby do wysypania formy
Przygotowanie:
Wszystkie suche składniki mieszamy dokładnie w dużej misce. Na wierzch wkruszamy świeże drożdże (ponieważ nie przygotowujemy wcześniej zaczynu - drożdże muszą być bardzo dokładnie rozdrobnione).
W osobnym naczyniu rozpuszczamy melasę w pół litra ciepłej wody. Przelewamy do miski z mąką i pozostałymi składnikami. Ciasto mieszamy łyżką do momentu całkowitego połączenia składników. Ciasto będzie bardzo wilgotne i luźne, ale takie właśnie ma być! Przykrywamy naczynie ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na ok. 20-30 minut.
Zdjęcia przed i po wyrastaniu.
W międzyczasie przygotowujemy keksówki. Potrzebna będzie jedna bardzo duża (takiej używam ja), lub dwie małe. Blachy natłuszczamy i wysypujemy amarantusem (ziarenka idealnie się przyczepiają!), otrębami, lub pełnoziarnistą pszenną mąką.
Wyrośnięte ciasto przekładamy do formy, ponownie przykrywamy ściereczką i odkładamy w ciepłe miejsce na kolejne 20 minut. Piekarnik rozgrzewamy do 220ºC. Po upływie czasu drugiego wyrastania, chleb nakłuwamy w około trzech miejscach w równych odstępach, lub lekko nacinamy jego "grzbiet" nożem (zapobiegnie to niekontrolowanemu pękaniu oraz rozwarstwianiu się chleba pod skórką). Pieczemy ok. 50-60 minut w trybie piekarnika "góra-dół" (bez termoobiegu!).
Gotowy chleb wyciągamy z blachy zaraz po wyjęciu z piekarnika i studzimy na kratce.
P.S. Mimo, iż zapach będzie Was kusił do tego stopnia, że oczekiwanie na pierwszy gryz stanie się torturą - poczekajcie z krojeniem do momentu, aż chleb będzie zimny... No dobra... Przynajmniej letni. Na gorąco naprawdę źle się kroi i sprawia wrażenie "zakalca" ;)
Smacznego,
M.